Siergiej Kowalow

Długi cień Gułagu

SIERGIEJ KOWALOW

Masowe represje w ZSRR pochłonęły dużo więcej ofiar niż wojny, w których ten kraj brał udział w ciągu osiemdziesięciu lat swego istnienia. System, który tego dokonał, był oparty na nienawiści, przemocy i strachu obejmującym całe społeczeństwo, w tym także funkcjonariuszy systemu, którzy w każdej chwili sami mogli stać się ofiarami. W sowieckiej Rosji doszło do niebezpiecznego połączenia mentalności niewolniczej z rewolucyjną. Z postawy niewolniczej pochodził zakorzeniony od stuleci lęk i uległość wobec władzy, a także panujące wśród ludu przekonanie, że przemoc jest czymś naturalnym i koniecznym, aby kierować państwem. Natomiast mentalność rewolucyjna wprowadziła zasadę bezwzględnego dążenia do celu i całkowitą pogardę dla życia jednostki. Na tych podstawach powstało państwo, które masowo więziło i zabijało swoich obywateli w imię ideologii.

Bolszewicy stworzyli system obozów i kolonii karnych zaraz po dojściu do władzy w 1917 roku. Najpierw zamykano w nich przeciwników politycznych: członków innych partii, oficerów carskich. Potem po prostu tych obywateli, którzy nie popierali reżimu: przedsiębiorców, urzędników, inteligencję, bogatszych chłopów, księży. Wreszcie terror objął wszystkie warstwy społeczne, a do Gułagu zaczęli napływać także komuniści i czekiści. Za druty mógł trafić każdy – na skutek donosu, zeznań wymuszonych torturami, albo po prostu „za nic”, aresztowany w ramach kolejnej operacji NKWD, zadekretowanej przez Biuro Polityczne, które wskazywało grupy społeczne czy narodowościowe do „czyszczenia” i określało limity osób do aresztowania. Od wybuchu drugiej wojny światowej do obozów Gułagu trafiali też obywatele państw podbitych przez ZSRR: Estończycy, Litwini, Łotysze, Polacy. Po śmierci Stalina, w połowie lat pięćdziesiątych, większość cudzoziemców i więźniów politycznych zwolniono z łagrów. Niebawem jednak zaczęto znów zamykać wszystkich nieprawomyślnych: dysydentów, pisarzy, działaczy ruchów religijnych czy narodowych: Ukraińców, Tatarów, Ormian… Represje indywidualne trwały aż do połowy lat osiemdziesiątych, kiedy Michaił Gorbaczow rozpoczął pierestrojkę.

Gułag nie jest zamkniętą kartą historii. Przede wszystkim dlatego, że do dziś nie poznaliśmy pełnej prawdy o nim. Poza tym Gułag nadal istnieje w mentalności naszego społeczeństwa, w jego niewolniczych zachowaniach, w zgodzie na propagandę i kłamstwo, w obojętności na los współobywateli, na przestępstwa i zbrodnie, także te, których dopuszcza się państwo. W łagrze więźniów, którzy zajmowali się tylko sobą, nazywaliśmy „sam na krze”. W życiu społecznym, tak jak w obozie, ważne jest przełamywanie obojętności i izolacji. Dziś wzięli do karceru twojego sąsiada, jutro wezmą drugiego, a pojutrze – ciebie. Nie można władzy dawać licencji na samowolę, trzeba protestować. Choć to pozornie nieskuteczne, jednak taka postawa w końcu hamuje terror i bezprawie. A przede wszystkim broni jednostkę przed zniewoleniem.

W Rosji mentalność niewolnicza trwa do dzisiaj dlatego, że nie został osądzony sowiecki system. W naszym kraju nie było odpowiednika procesów norymberskich. No bo kto miałby je zainicjować i przeprowadzić? Prezydent Borys Jelcyn, o dziwo, podjął taką nieśmiałą próbę w 1992 roku. Sąd Konstytucyjny miał zbadać, czy decyzja o rozwiązaniu KPZR, podjęta rok wcześniej przez prezydenta, była uzasadniona. Powstała wówczas ekspertyza Stowarzyszenia Memoriał, z której wynikało, że partia komunistyczna w ZSRR była organizacją przestępczą. I nic. Sąd nie wydał jednoznacznego wyroku. Dlaczego? Wyobraźmy sobie, że w Niemczech denazyfikację przeprowadzaliby byli funkcjonariusze aparatu hitlerowskiego. Jaki byłby skutek? A przecież dziś wszystkie najważniejsze stanowiska w naszym kraju zajmują ludzie tamtego systemu, dawni działacze partyjni, pracownicy aparatu bezpieczeństwa. Nikomu nie zależy na odkryciu prawdy, a procesy sądowe są w ogóle nie do pomyślenia.

W rocznicę śmierci Stalina prezydent Rosji Władimir Putin przywrócił stalinowski hymn narodowy i wzniósł toast. „Być może się mylę – powiedział – ale mylę się wraz z całym narodem”. A narodowi temu powoli, systematycznie, za pomocą stosownych ustaw i nacisków odbiera się wolność. Dziennikarze już wiedzą, czego im powiedzieć nie wolno, sędziowie wiedzą, do jakiego stopnia są niezawiśli. To skutki sowieckiego wychowania. To długi cień Gułagu.

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem ustaw lustracyjnych. Uważam jednak, że winnych przestępstw popełnionych w przeszłości należałoby pociągnąć do odpowiedzialności karnej. Nie na podstawie nowych kodeksów, jak to było w Norymberdze, ale zgodnie z prawem obowiązującym w ZSRR w czasie, kiedy te zbrodnie popełniono. Wyroki, na podstawie których skazano setki tysięcy ludzi, były bezprawne. To obciąża sędziów. A przestępstwa, których dopuszczali się śledczy, torturując aresztowanych i przygotowując fałszywe oskarżenia? Powinny odbyć się takie procesy. Nie po to, by karać, wsadzać do więzienia, ale niechby zapadły wreszcie wyroki w majestacie prawa. W imię sprawiedliwego osądzenia czynów, nazwania zła po imieniu. Na to jednak nie ma co liczyć. Nie tylko z przyczyn politycznych, ale także z powodu naszej mentalności: my nie chcemy poczuwać się do winy. W naszej krwawej, okrutnej, niegodziwej historii wszelkim nieszczęściom winni byli zawsze jacyś „oni”: Żydzi, Gruzini, Czeczeni – tylko nie my.

Nie chcieliśmy nic wiedzieć o Gułagu, nie chcieliśmy go widzieć, wierzyliśmy propagandzie, że aresztowani są „wrogami narodu”. Nienawidziliśmy ich. Wychodziliśmy na ulice z plakatami: „Śmierć trockistowskim psom!”. Krzyczeliśmy na wiecach, żądaliśmy ich śmierci. Tłumy.Gdyby jakimś cudem została wreszcie złamana ta sowiecka mentalność, powinniśmy zdobyć się na jedno słowo: wybaczcie. Tak jak Niemcy. My tymczasem rozglądamy się w poszukiwaniu winnych.

Oczywiście, w pierwszym rzędzie za Gułag odpowiedzialna jest partia komunistyczna, aparat bezpieczeństwa, system. Tyle że to my stworzyliśmy ten system, my, obywatele tego kraju.

Siergiej Kowalow, Moskwa
tłum. Tomasz Kizny

Siergiej Kowalow – rosyjski naukowiec, działacz praw człowieka, były dysydent, skazany na siedem lat kolonii karnej i trzy lata zsyłki, wyrok odbywał w latach 1975-1985. Współzałożyciel Stowarzyszenia Memoriał w 1986 roku. W latach 1990-2003 deputowany Dumy Państwowej i członek Prezydium Rady Federacji, 1990-1993 – przewodniczący Prezydenckiej Komisji Praw Człowieka, 1996-2003 – członek delegacji rosyjskiej w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Krytyk tendencji autorytarnych administracji Borysa Jelcyna i Władimira Putina, publicznie sprzeciwiał się wojnie w Czeczenii. W kwietniu 2014 roku zaapelował w liście otwartym do społeczności międzynarodowej o powstrzymanie rosyjskiej ekspansji na Ukrainie. Nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla w roku 1995, 1996 i 2004.